lundi 27 août 2018

Tripoli- czyli wkraczam do strefy czerwonej

Znow zrobilo sie duzo przacy, ale postaram sie mimo wszystko nadrobic zaleglosci.. jestem jeszcze przy wycieczkach majowych, a w miedzyczasie bylo tez kilka podrozu poza Liban, ale o tym pozniej.
Tripoli to drugie pod wzgledem wielkosci miasto w Libanie, polozone 85km na polnoc od Beirutu.
Z niewiadomych przyczyn jest w strefie czerwonej  tzn. zasadniczo nie mam pozwolenia by tam jechac- pozwolenia ze strony Organizacji dla ktorej pracuje. Niemniejednak spytalam czy moge i okazalo sie, ze dzieki temu, ze znam osoby pracujace dla innej organizacji wlasnie w Tripoli, to sie udalo otrzymac to pozwolenie. Pomoglo rowniez, ze jedna z osob ktore znam jest nie tylko Lora, ale rowniez Caroline, ktora jest glowna szefowa Organizacji pracujacej w Tripoli, a ja gram z nia w  w squasha ;)

Takim sposobem udalysmy sie zwiedzac Tripoli. Ja, Lora, Caroline i Melissa.

Po drodze zatrzymalysmy sie przy forcie Mussaylha. Obecny fort został zbudowany przez Emira Fakhreddine II w 17 wieku, aby chronić trasę z Trypolisu do Bejrutu. Fort jest zbudowany na długiej, wąskiej wapiennej skale w pobliżu rzeki Nahr el-Jawz. Jego ściany są zbudowane z małych piaskowcowych bloków wydobywanych z pobliskiego wybrzeża i zbudowanych na krawędzi wapiennej skały. 





Wstep jest darmowy, po stromych stopniach mozna dostac sie do fortu, tam skusilo mnie wspinanie po murach, by zobaczyc widok na wszystkie strony. Wszystko bylo by ok, gdyby nie fakt ze zosstalam wygwizdana! Okazuje sie, ze na dole jest ktos, kto poczuwa sie odpowiedzialny za ten obiekt. Gdy zobaczyl mnie w czesci fortu niezbyt dostepnej turystom, wyjal gwizdek, gwizdal i krzyczal cos po Arabsku. Obawiam sie ze nie bylo to pozdrowienie, wiec szybko z muru zeskoczylam i zlalam sie w tlum (tylko nasza czworka) zwiedzajacych.

Gdy zeszlysmy na dol, chyba widzial ze z nami nie pogada, bo mowilysmy miedzy soba po angielsku i juz nie gwizdal ani nie krzyczal.

Do Tripolisu dotarlysmy w godzinach lunchu i udalysmy sie na polecana przez miejscowych kanapke z ryba. Ja wzielam z krabem, calkiem dobra choc trzeba przyznac, ze przewazal smak czosnku. Dobrze, ze wszystkie jadlysmy te kanapki, przynajmniej razem bedziemy ziac czosnkowym zapachem.



Miasteczko jest polozone nad morzem, gdzie bulwar nadmorkis przypomina mi Kube i bulwar w Baracoa. te same budki, moze nieco wiecej pastikowych "pojazdow", ktorych na Kubie nie widzialam.



Potem udalysmy sie "na miasto", waskie urocze uliczki z gesta siecia kabli elektrycznych wiszacych dosc nisko. Weszlysmy do jednego meczetu, pojedynczo, bo okazalo sie, ze tylko ja mam chuste zeby okryc glowe, wiec musialysmy sie zmieniac.




Wnetrze meczetu

Przed wejsciem stali zolnierze, nie bardzo wiedzialysmy czemu, ale byli mili i wskazali nam miejsce na przeciwko, zebysmy poszly zobaczyc. Okazalo sie, ze to byly stare laznie. Niesamowite, niewielkie tunele z  kopulowatymi wnetrzami, malymi okraglymi otworami, ktore dostarczaly ciekawa gre swiatla.






Gdyby nie zolnierze, nie wiedzialy bysmy o tym miejscu.
Potem udalysmy sie do malutkiej fabryki mydla, rowniez ukrytej w zakamarkach starego souk- targu.
Wlasciciel produkuje mydlo od lat i jest nawet na zdjeciu we francuskim podreczniku, nie pamietam tutulu. Okazalo sie rowniez, ze to w jego fabryce krecono film, ktory jest pokazywany w Muzeum Mydla w Saidzie, o ktorym pisalam wczesniej.






Potem poszylysmy do dzialajacej lazni, nie kapalysmy sie, obawiam sie ze sa pewnie wyznaczone dni lub godziny dla kobiet, ale zwiedzic moglysmy. Dzialajaca laznia byla zbudowana na tej samej zasadzie jak ta opuszczona, rowniez kopulowe wnetrza i swietliki.




Natepna atrakcja byl Zamek, do ktorego przeszlysmy wzdluz rzeki. Tutaj krajobraz, budynki, przypominaly mi Port au Prince i jego gesta zabudowe na zboczach.











Zamek bardzo ciekawy, mozna zejsc nie mal do poziomy rzeki, powspinac sie dyskretnie i podziwiac ladne widoki.






Ostatnim punktem programu byl Międzynarodowy kompleks wystawowy Rashid Karami w Trypolisie, jeden z pieciu najwiekszych kompleksow wystawowych na swiecie. Szkoda tylko, ze
15 budynków, zaprojektowanych przez legendarnego brazylijskiego architekta Oscara Niemeyera w 1963 roku, pozostaje nieukończonych z powodu porzucenia projektu podczas wojny domowej w 1975 roku. 
Kompleks zainicjowany przez byłego prezydenta Libanu, Camille'a Chamouna, w wyniku konfliktu obywatelskiego w 1958 roku, targi miały na celu zjednoczyć obywateli i przezwyciężyć sekciarskie podziały, a także wstrzyknąć nowe życie do drugiego miasta Libanu, które utraciło historyczne powiązania handlowe i stagnacja gospodarcza po uzyskaniu niepodległości.
Budowa miała zakończyć się w 1976 r., Ale w 1975 r. Wybuchła wojna domowa. W ciągu piętnastu lat przemocy, tereny targowe zostały zajęte przez bojowników i grupy milicyjne, które splądrowały meble, generatory, lampy i marmurowe podłogi. Kolejne plany wykorzystania terenów targowych po zakończeniu wojny w 1990 r. zakończyły się fiaskiem.

Dziś opuszczony kompleks jest nadal niesamowity, ogrody zostały przywrócone do dawnej świetności, z zadbanymi krzewami i kwitnącymi drzewami pośród wypielęgnowanych trawników. Niesamowite budynki Niemeyera, zamrożone w czasie, są zarazem retro i futurystyczne. Baseny, w których woda powinna odbijać niebo, stoją pusto w całym długim, zakurzonym libańskim lecie, dopóki zimowe deszcze nie wypełnią ich przez kilka przelotnych tygodni każdego roku.

Ziemia, na której stoją targi, została wywłaszczona przez rząd libański. Choć nie jest technicznie otwarty dla publiczności, stopniowo wkroczył w życie mieszkańców Trypolisu. Okazjonalne imprezy prywatne, takie jak wesela, a także koncerty i festiwale odbywające się w ogrodach, pomogły w reintegracji z tkanką miasta. Chociaż strażnicy stacjonują przy bramie, często pozwalają ciekawskim zwiedzającym zwiedzić malownicze miejsce. Pytaja jedynie czy mamy aparaty i w jakim celu bedziemy robic zdjecia. Gdy mowi sie, ze tylko dla celow prywatnych to nie powinno byc problemu z wstepem.

Bylysmy tam w godzinach wieczornych i widzialysmy wiele osob biegajacych lub spacerujacych w sportowych strojach, tak ze jest to rowniez miejsce dla porannego lub wieczornego joggingu.


Położony wśród ogrodów krajobrazowych i otoczony refleksyjnymi basenami i fontannami, każdy budynek jest wyjątkowy i niezależny, ale razem tworzą niesamowity, futurystyczny krajobraz, uzupełniający się nawzajem na różne sposoby z każdej nowej perspektywy.













Dla mnie jednym z najciekawszych budynkow byla kopulasta bryla opuszczonego teatru, gdzie mozna bawic sie z echem. Wystarczy klasnac, krzyknac, a niesamowita przestrzeń wypełnia się toczącymi się, nakładającymi sie odglosami. To audytorium, zostało opuszczone, zanim umieszczono płytki izolacyjne na suficie i najmniejszy szept odbija się od każdego kąta.


Zardzewiałe pręty zbrojeniowe zwisają z dachu jak kosmyki włosów nad ogromnym zagłębieniem pośrodku, które pierwotnie miało pomieścić okrągły, wirujący stopień.











Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire