mardi 31 janvier 2017

Urbanistyczne zagospodarowanie przestrzeni



Tak spacerujac po Banepa, rzucilo mi sie w oczy, ze zdecydowanie inaczej zagospodarowana byla by przestrzen miedzy blokami w miescie w Europie. Na otwartej przestrzeni, jesli takowa by sie zachowala i nie zostala calkiem zabudowana, bylo by pewnie boisko, plac zabaw, moze park z laweczkami. 
Tutaj w Banepa, kazda wolna przestrzen zostaje zagospodarowana i zasiana, staje sie polem uprawnym, nawet w srodku miasta.



Buddyzm od srodka



Pisalam o buddyjskich swiatyniach, o tych zniszczonych, teraz o takiej, ktora jest cala i w ktorej udalo mi sie uczestniczyc w pudza- modlitwie. 

Jednego razu w czasie pobytu w Banepa, wybralismy sie do Nala, a dokladnie zaraz za Nala, do buddyjskiego monasteru- Gumba po nepalsku. Jest to Gumba, w ktorej oprocz swiatyni, jest szkola dla mnichow. Dla osob z zewnatrz, gumba jest otwarta tylko w soboty. Przed wejsciem jest stroz, ktory sprawdza plecaki i torebki, poniewaz nie mozna wnosic zadnego jedzenia, nozy itp. Sprawdza jednak tylko miejscowych, obcokrajowcow nie. Moze wedlug Nepalczykow turysci- obcokrajowcy, nie przechowuja jedzenia w plecakach. Przy nas powiedzial: no control but no smoking ok?




Gdy przyszlismy gumba byla jeszcze zamknieta, obeszlismy ja tylko dookola, zagladajac do wnetrza tylko przez okna. Przed budynkiem zgromadzilo sie sporo mnichow,  a miedzy nimi krazyl obcokrajowiec z kamera i mikrofonem. Dosyc nas to zdziwilo poniewaz wydawalo by sie, ze mnisi buddyjscy zyja raczej poza „swiatlami reflektorow”.





Zagadalam do jednego obcokrajowca i okazalo sie, ze jest Czechem i buddysta o imieniu Jakob, wytlumaczyl mi o co chodzi z kamerami. Zabieraja jednego chlopca do Czech na operacje odbudowy skory twarzy, ktora ma w polowie poparzona. Filmuja pozegnanie i kilka slow od kolegow, zeby chlopiec mial pamiatke. Jest to tez reportaz dla sponsorow operacji.

Powiedzial mi rowniez o buddyjskich swiatyniach w Polsce, jest ich podobno calkiem sporo, rowniez w okolicach Krakowa. Zachecal do odwiedzenia. Nosza imie Diamentowa Droga. Na zakonczenie naszej krotkiej rozmowy, poniewaz oni filmowali pozegnanie i juz sie musieli zbierac, ofiarowal mi wisiorek, ktory noszony na szyi ma mnie chronic, oraz pomaranczowy buddyjski szalik, ktory ofiarowuje sie na pozegnania lub powitania, a my mielismy i jedno i drugie. Jak powiedzial zadne spotkanie nie dzieje sie bez powodu tak ze kto wie, moj kamien Zi plus ten wisiorek, to juz na pewno mam tarcze i to podwojna!



Po ich odjezdzie poszlismy zjesc chanmain- makaron, w oczekiwaniu az otworza swiatynie. O 15h otworzyli i moglismy zwiedzic wnetrze pelne kolorowych malunkow, mandali oraz z ogromnym zlotym Budda. Zwiedza sie oczywiscie obchodzac zgodnie z ruchem wskazowek zegara.












Chwile potem uslyszelismy bicie w gong, to wezwanie na Pudza, modlitwe. Musielismy wyjsc, zeby mnisi mogli spokojnie wejsc i zajac swoje miejsca na niskich ale szerokich laweczkach. Najmlodszy mnich mial moze 4 latka! Wszyscy sa poubierani w kolory brazowy, pomaranczowy lub czerwony, zasadniczo inne kolory sa zabronione, ale chyba najmlodszych adeptow to jeszcze nie dotyczy, bo Ci mieli i niebieskie i zolte kolory. Wszyscy przy wejsciu do swiatyni klekaja i sklaniaja glowy do ziemi i potem wstaja i tak kilka razy, nie udalo mi sie dokladnie policzyc ile dokladnie.






Mnisi zasiadaja w swoich laweczkach zwroconych nie w strone „oltarza”-Buddy, ale do srodka nawy glownej. Najstarsi „stazem” siedza najblizej nawy glownej, najmlodsi, w tym nasz 4 latek w ostatnim rzedzie. To co najwazniejsze jest zawsze w srodku! Najwazniejsza mandala nie jest namalowana na suficie nad oltarzem, ale w samym srodku swiatyni. Pozwolono nam uczestniczyc i zasiasc w ostatnim rzedzie razem z dziecmi.





Zaczelo sie, powtarzanie roznych mantr, przerywane dzwiekiem gongu, trab roznej dlugosci, rogow zrobionych z muszli. Towarzyszyly temu ruchy rekoma, bardzo plynne i ciekawe, splatanie dloni, pstrykanie itp. Najmlodsi starali sie powtarzac, ale chyba nie dokladnie wiedzieli co i jak i bardziej byli zajeci zabawa plastikowa butelka i wzajemnym zaczepianiem sie. Podczas gdy najmlodsi po przeciwnej stronie, najwyrazniej zasneli. Glowki lataly im do przodu i do tylu, az jednemu spadla kompletnie na otwarta przed nim ksiazke. Zycie mnicha musi byc bardzo meczace dla tak malych chlopcow. Pobudka jest bardzo wczesnie, wymagana jest spora dyscyplina i samodzielnosc.



Pojawil sie rowniez piesek, ktory wskoczyl na laweczke przy nogach jednego z mnichow i tak przelezal cala ceremonie przykryty plaszczem i glaskany od czasu do czasu.

Cala ceremonia trwala moze nie cala godzine, rozne mantry byly powtarzane z roznym natezeniem glosu oraz czasem przyspieszajaco. Podobno ma to ujednolicic oddech i pomoc w medytacji.

Jako, ze sobota to dzien otwarty, to na pewno byla to modlitwa inna niz codzienna, nasza obecnosc, oraz czesto zagladajacy inni nepalscy turysci na pewno dzialali na chlopcow rozpraszajaco. Dla nas jednak bylo to niesamowite przezycie, przynajmniej dla mnie bylo to cos niespotykanego.

lundi 23 janvier 2017

O madra rzeko, o madra wodo..



Zapomnialam wspomniec, ze juz mam towarzyszke Francuzke, ktora dolaczyla do naszej ekipy tutaj w wiosce. Jest koordynatorka programu ze strony naszej francuskiej organizacji. Amandine, bardzo sympatyczna, ktora zostala moja wspollokatorka. Juz nie jestem jedyna „turystka” w okolicy.
Jako, ze ma podobny kolor wlosow do moich, jasne, zielone oczy, to poczatkowo ludzie mysleli, ze to ja.. dopiero jak widzieli nas dwie, to juz im sie ewentualne watpliwosci rozwiewaly.

W Nepalu weekend ma tylko jeden dzien, wolne sa tylko soboty, w niedziele pracujemy normalnie.
W zwiazku z tym, nalezy dokadnie wykorzystywac soboty!  Zaczelam od zrobienia ciasta! Niestety nie ma tutaj piekarnika, tak ze rozwiazaniem byla rolada kokosowa z ciastek, dzemu i wiorek kokosowych.

Nastepnie czas na wycieczke! Tym razem nie bylo 10 godzinnego treku, tylko krotki spacer do rzeki. 300m w dol by zanurzyc nozki w lodowatym potoku- Indravati (nazwa tej rzeki), moze lepiej wtedy nie myslec, ze rowniez do tej rzeki sa wrzucane prochy osob, ktore zmarly w okolicznych wioskach.

Amandine
Tak czy inaczej w miejscu gdzie my dotarlysmy, bo tym razem byla to wyjatkowo „babska” wycieczka, (chlopcy wymiekli), woda byla przejrzysta i lodowata.


Kolpana

Usah

Kolpana and Amandine



Wygrzalysmy sie zatem na skalach na sloneczku, zjadlysmy ciasteczka i kanapeczki z dzemem, zrelaksowalysmy sie szumem wartkiego potoku i wspielysmy sie spowrotem te 300m.

W soboty nie pracuje tez SanchaMaya, ktora normalnie dla nas gotuje (daal bat) w ciagu tygodnia, w zwiazku z tym mamy dyzury w kuchni, co tydzien inna grupka osob. Ta sobota byla moja, Amandine i Usah. Ja zrobilam polskie racuchy z jabluszkami, a nastepnie zrobilysmy hamburgery i oczywiscie ryz na zakonczenie dnia. Rozpalilismy ognisko, by sie ogrzac, muzyka, spiew, a nawet tanczenie .


dimanche 22 janvier 2017

Zanim miesko trafi na talerz..



Mieszkam obecnie w wiosce, ludzie hoduja tutaj glownie kozy, bawoly, kury, czasem mozna spotkac swinki oraz udomowione jaki. Dzikie jaki, których liczba wynosi zaledwie kilkaset sztuk, są obecnie bardzo rzadkie w środowisku naturalnym i prawie wszędzie spotyka się ich udomowioną formę. Osobniki udomowione swobodnie krzyżują się z bydłem domowym, a uzyskane mieszance są użytkowane do produkcji tłustszego niż krowie mleka oraz smacznego mięsa.



Bawoly  i wspomniane mieszance sa trzymane w zagrodach przy domu lub na lace przy domu, jesli takowa sie posiada. Kozy rowniez trzymane sa przy domu, czasem nawet na werandach, by bylo blizej jesli chce sie je dokarmiac, nawet ciasteczkami. Czasem jak wspominalam wyprowadza sie je na pastwiska oddalone od domow.

 Tradycyjne nepalskie domy byly dawniej jedno i pol pietrowe. Na parterze mieszkaly zwierzeta, nastepnie na pietrze ludzie, a na poddaszu przechowywano zbiory.
kozka dokarmiana ciasteczkami

Niektorzy mieszkaja pod jednym dachem ze swoimi zwierzetami. Jest to zwiazane nie tylko z trzesieniem ziemi, ktore zniszczylo czesc budynkow, ale rowniez z ogrzewaniem. Blaszane schrony nie chronia od zimna, a bliskosc zwierzat sprawia, ze temperatura jest znosniejsza, a do zapachu pewnie mozna sie przyzwyczaic, szczegolnie jesli i tak dominuje zapach dymu z paleniska.
wnetrze z paleniskiem i zadkiem bawolu, ktory wspoldzieli izbe


Mimo, ze czesc hinduistow nie jada miesa, glownie kasta Bramanow, to jednak mimo pewnych regul zwiazanych z tradycja, czy tez religia, coraz wiecej osob wylamuje sie i jada mieso. Jest to rowniez bardzo czesto zwiazane z faktem, ze mieso jest drogie, wiec jadane tylko w zwiazku ze specjalnymi okazjami.

Natrafilam juz dwa razy na specjalna okazje, by obserwowac przyrzadzanie kozy, oraz swinki. Tuz obok miejsca gdzie zaczelismy budowe naszego domu przykladowego, znajduje sie teren rzeznika, ktory oporzadza zwierzatka na zamowienie. I tym sposobem mielismy juz spektakl z kozka i swinka. Na szczescie nie bylo mnie przy zabijaniu kozki, na nieszczescie bylam w poblizu przy zabijaniu swinki.



Szybko odcinana jest cala glowa, po czym przypalana na ognisku. Reszta ciala jest myta i gola ja zyletkami, po czym calosc skory jest pokryta pomaranczowa pasta z przypraw: kurkuma, chili, tymianek i podobno od niedawna coraz czesciej rowniez odrobina proszku do prania.

Musze przyznac, ze wyglada to abstrakcyjnie, jakby zwierze bylo z plastiku..

Osoby wrazliwe niech lepiej nie ogladaja kolejnych zdjec..

kozka:



 i swinka: