mardi 10 janvier 2017

Ulepimy dzis balwanaaaa..




Jak pisalam tutaj jest zimno, ale nie na tyle by sypal snieg. Aczkolwiek snieg jest juz widoczny duzo nizej niz byl w grudniu.
Niektorzy z ekipy nigdy jeszcze sniegu z bliska nie widzieli, ani nie dotykali, w zwiazku z tym w ostatnia sobote poszlismy w gory! 10 godzin marszu!  Ja, Usha-nowa w zespole zajmuje sie livelihood’em, Janak, Jiwan, Jilette- techniczni od nadzoru budowy i Surach-kolega Janaka. Nikt z nich nie jest przyzwyczajony do chodzenia po gorach, ale dali rade, nie wszyscy na sama gore, ale do sniegu dotarli.

 
widok bladym switem

skrot wzdluz kanalu irygacyjnego

lalipur

wspinanie na przelaj


Zrobilismy 1780m roznicy poziomow, zaczelismy z 1300m n p m i dotarlismy na 3080m n p m, tak ze uwazam, ze calkiem niezle.


Ulepilismy balwanka, niewielkiego poniewaz snieg nie chcial sie lepic, bo bylo jednak zbyt zimno. 





Zjedlismy zupke chinska na sucho jako prowiant, co jest calkowicie normalne tutaj. Wciska sie przyprawy z saszetek do suchego makaronu i wcina chrupka „zupke”.
Tyle tylko, ze kazdy z moich towarzyszy wyrzucil te male smieci-plastikowe torebki z przypraw za siebie, na co ja zareagowalam, ze to tak malo fajnie. To oni sie tylko smiali, ale jeden wzial i pozbieral wszystkie do jednej torebki po zupce. Co bardzo mi sie spodobalo, tyle tylko, ze nastepnie zrobil z tego kolke i kopniakiem wyslal w przestworza, tzn w dol zbocza..
Bez komentarza


tam w oddali to nasz domek

team jedzacy zupke na sucho


Nie znalezlismy tez latwej drogi, tylko wspinalismy sie nieco na przelaj, przedzierajac przez niewielka dzungle. Bardzo ciekawie, wsrod wielu rododendronow, ktore jak mi powiedziano sa narodowymi drzewami w Nepalu. Spotkalismy tez ludzi, ktorzy zbierali drzewo i podobno bardzo sie nas przestraszyli. Mysleli, ze jestesmy Maoistami, kryjacymi sie po lasach..widac maja z tym zwiazane wspomnienia, mimo, ze juz nie ma raczej takiego zagrozenia.

 
na przelaj przez mini dzungle

"dzungla"





Dopiero w drodze powrotnej udalo nam sie znalezc droge wlasciwa.
Po zejsciu do Gunsa, jednej z naszych wiosek, zjedlismy nudle soup- zupke chinska, tym razem juz w wersji z woda. Tylko to niestety bylo mozliwe, nie bylo daal bat, ani spaghetti.
Napilismy sie Tongba, napoju alkoholowego z prosa, o ktorym juz wspominalam. Goraca woda zalane nasiona. W smaku nic nadzwyczajnego, bardzo silne rowniez nie jest, ale wazne ze rozgrzewa.
Wiesc o tym, ze grupa turystow pojawila sie w wiosce, musiala rozejsc sie szybko, gdyz pojawil sie nasz social mobilizer, ktory znalazl i zamowil dla nas kurczaka- kukura, wiec wspolnie zjedlismy. Skonczylo sie to nocnym marszem, by zejsc do Dhap, do naszej bazy.
Tam czekalo na nas ognisko i rowniez kurczak z ogniska, gitara, spiew i mini tance oraz oczywiscie daal bat!


Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire