Jak pisalam tutaj
jest zimno, ale nie na tyle by sypal snieg. Aczkolwiek snieg jest juz widoczny
duzo nizej niz byl w grudniu.
Niektorzy z ekipy
nigdy jeszcze sniegu z bliska nie widzieli, ani nie dotykali, w zwiazku z tym w
ostatnia sobote poszlismy w gory! 10 godzin marszu! Ja, Usha-nowa w zespole zajmuje sie
livelihood’em, Janak, Jiwan, Jilette- techniczni od nadzoru budowy i Surach-kolega
Janaka. Nikt z nich nie jest przyzwyczajony do chodzenia po gorach, ale dali
rade, nie wszyscy na sama gore, ale do sniegu dotarli.
skrot wzdluz kanalu irygacyjnego |
lalipur |
wspinanie na przelaj |
Zrobilismy 1780m roznicy
poziomow, zaczelismy z 1300m n p m i dotarlismy na 3080m n p m, tak ze uwazam,
ze calkiem niezle.
Ulepilismy
balwanka, niewielkiego poniewaz snieg nie chcial sie lepic, bo bylo jednak zbyt
zimno.
Zjedlismy zupke chinska na sucho jako prowiant, co jest calkowicie normalne tutaj. Wciska sie przyprawy z saszetek do suchego makaronu i wcina chrupka „zupke”.
Zjedlismy zupke chinska na sucho jako prowiant, co jest calkowicie normalne tutaj. Wciska sie przyprawy z saszetek do suchego makaronu i wcina chrupka „zupke”.
Tyle tylko, ze
kazdy z moich towarzyszy wyrzucil te male smieci-plastikowe torebki z przypraw
za siebie, na co ja zareagowalam, ze to tak malo fajnie. To oni sie tylko
smiali, ale jeden wzial i pozbieral wszystkie do jednej torebki po zupce. Co
bardzo mi sie spodobalo, tyle tylko, ze nastepnie zrobil z tego kolke i
kopniakiem wyslal w przestworza, tzn w dol zbocza..
Bez komentarza
tam w oddali to nasz domek |
team jedzacy zupke na sucho |
Nie znalezlismy tez
latwej drogi, tylko wspinalismy sie nieco na przelaj, przedzierajac przez
niewielka dzungle. Bardzo ciekawie, wsrod wielu rododendronow, ktore jak mi
powiedziano sa narodowymi drzewami w Nepalu. Spotkalismy tez ludzi, ktorzy zbierali drzewo i podobno bardzo sie nas przestraszyli. Mysleli, ze jestesmy Maoistami, kryjacymi sie po lasach..widac maja z tym zwiazane wspomnienia, mimo, ze juz nie ma raczej takiego zagrozenia.
"dzungla" |
Dopiero w drodze
powrotnej udalo nam sie znalezc droge wlasciwa.
Po zejsciu do
Gunsa, jednej z naszych wiosek, zjedlismy nudle soup- zupke chinska, tym razem
juz w wersji z woda. Tylko to niestety bylo mozliwe, nie bylo daal bat, ani
spaghetti.
Napilismy sie Tongba,
napoju alkoholowego z prosa, o ktorym juz wspominalam. Goraca woda zalane
nasiona. W smaku nic nadzwyczajnego, bardzo silne rowniez nie jest, ale wazne
ze rozgrzewa.
Wiesc o tym, ze
grupa turystow pojawila sie w wiosce, musiala rozejsc sie szybko, gdyz pojawil
sie nasz social mobilizer, ktory znalazl i zamowil dla nas kurczaka- kukura,
wiec wspolnie zjedlismy. Skonczylo sie to nocnym marszem, by zejsc do Dhap, do
naszej bazy.
Aucun commentaire:
Enregistrer un commentaire