vendredi 30 décembre 2016

Powrot do przyszlosci



Dzisiaj Sylwester, jutro Nowy Rok, 2017! 

Ale nie tutaj! W Nepalu jest bowiem 2073r. I jeszcze nie jego koniec, tylko miesic Paus, czyli dziewiaty miesiac. Rowniez maja 12 miesiecy, ale czasem miesiac ma 31, czasem 32 dni, tak ze Nowy rok to dopiero w naszym marcu!

W zabawny sposob przekonalam sie o tym, ze jestem w przyszlosci! Podczas gdy rekrutowalismy na stanowisko social mobiliser do jednej z naszych wiosek , przegladalam CV kandydatow i rzucila mi sie w oczy data urodzenia 2054r i musze przyznac, ze poczatkowo myslalam, ze to pomylka, ale na kolejnym byla 2051, dalej 2043..

Od naszego Nowego Roku dolacza do nas sporo nowych osob, tak ze wszyscy zjezdzaja z gor na kilka dni by w glownym biurze miec spotkania, planningi itp. Ja schodze juz dzisiaj, co by zjesc momo w Sylwestra :) czyli niczym polskie pierozki!!!



''big'' city life..



Zycie w miescie jest nieco inne, na pewno wiecej widac handlu.  Mozna dostac wszystko, od jedzenia po ubranie. Ostatnio zakupilam japonki ze znaczkiem pumy, za 100 rupi, czyli za jakies 4 zl. Napis juz nie byl Puma ;) Mozna tez znalezc kurtki puchowe North Face, Mammut, jakie tylko sobie zapragniesz, jesli tylko maja w sklepie odpowiednia naszywke to bedziesz miec ‘’firmowa’’ kurteczke, nawet ''skorzana''.





Niedaleko naszego biura w Banepa jest targ kozkami. Jestem pod wrazeniem ich wazenia, jest waga z wielkimi szalkami, tak zeby kozki sie zmiescily. Czasem zamiast obciaznikow sa kamienie, ciekawe czy wczesniej zwawyli kamienie i zapamietali ich wage...



Ogolnie chodzenie z taka duza waga jest bardzo popularne, a jak zamawia sie np jablka, to sa rowniez wazone, tyle tylko ze waga jest trzymana w rece, tak ze nie byla bym pewna co do dokladnosci.



Dzieci maja troche wieksze zabawki.



Nadal pranie wykonywane jest przy kranikach, ale juz czesciej schowanych na dziedzincach. Tylko niektorzy szczesliwcy maja pralki.



Jest sporo knajpek, mozna zakupic miesko, ktore jest wystawiane na ulice.








Znajdzie sie tez krawaca, choc u mnie na wsi rowniez widzialam.


Mozna spotkac pana z jajami.. 



Kobiety z dziecmi odpoczywaja przy swiatyniach





Wieczorami  wiecej sie dzieje w miescie, toczy sie zycie, ale tylko w Kathmandu, a i tu pewnie nie w kazdej dzielnicy. Thamel jest na pewno jednym z miejsc, gdzie mozna wyjsc do restauracji, posluchac muzyki na zywo, uczestniczyc w nepalskim dohori, jak my na wigilie, czy tez isc do night klubu na dyskoteke.


jeudi 29 décembre 2016

Wsi spokojna wsi wesola



To moze troszke o zyciu, o tym jak wyglada zwykly dzien. Najpierw tutaj na wsi. W przeciwienstwie do Haiti, tutaj nie budzi mnie kukkurykuu. Pobudka to inny dzwiek: turiruriruriruuuu, muzyczny klakson autobusu przejezdzajacego przez wioske. Innym razem spiew sasiada, lub jego charkanie. Czasem ok 5h rano slysze odglosy, jakby jakas grupa cwiczyla karate, musze kiedys sie zebrac by wyjsc z cieplego spiworka i sprawdzic co to takiego. 

Innym porannym odglosem jest syczenie garnkow, takich do przyrzadzania daal, soczewicy, to sa takie garnki z przykrywka, ktore sycza.

syczacy garnek


Nepalczycy prace w biurze zaczynaja dopiero o 10h, bo rano sie myja i piora, ale sa tacy, ktorzy do pracy musza dojechac, wtedy zony musza o swicie zaczac przyrzadzac ryz i daal zeby maz zjadl przed wyjsciem, stad poranne syczenie. 

Nastepnie, tloczno robi sie przy kranikach, zmywanie naczyn, pranie, mycie sie, mycie warzyw..








Niektorzy jesli nie maja dostepu do kraniku, wybieraja sie do rzeki. 





 Na 10h dzieci ida do szkoly i uwaga nie mozna sie spoznic, bo zastanie sie zamknieta brame. Bylam swiadkiem jak dwoje dzieci przeskakiwalo ogrodzenie zeby dostac sie do szkoly po dzwonku, niestety najmniejsza spozniona dziewczynka nie dala rady i pozostal jej tylko powrot do domu.








Najmlodsi towarzysza najczesciej swoim mamom, lub bawia sie z rodzenstwem i sasiadami.


Dorosli maja inne obowiazki, trzeba wyprowadzic kozki na spacer, tzn na oddalone od domow pastwiska, przyniesc slome zwierzetom w zagrodzie, zaorac pole. Czasem to nie kozki ida na lake, tylko laka przychodzi do nich. 











Trzeba wyniezc nawoz na oddalone pola na tarasach uprawnych.




Praca nad wyrobem rakshi z prosa (millet), o ktorym juz wspominalam, podobnie jak o suszeniu rzodkiewek. Trzeba wyplewic grzadki, przesiac ziarno.










Niektore kobiety zajmuja sie wyrabianiem dywanow na krosnach. 



Widzialam jedna babcie nawijajaca cos jak wloczke na rolki. 



Trzeba przyniesc drewno do paleniska, poniewaz w szelterach gotuje sie na ogniu. W calej izbie unosi sie zapach ogniska. 



Tak do wieczora, po zachodzie slonca wszyscy znikaja wewnatrz domow, jedza wieczorny daal bat i znow na chwile robi sie tloczno przy kranikach, zeby umyc naczynia. Ale to juz po ciemku, slychac tylko stukanie naczyn. Od ok. godziny 20h jest juz cisza, czasem przerwana klaksonem ostatniej zjezdzajacej z gor ciezarowki, ktora trabi na zakretach by poinformowac o swojej obecnosci.